sobota, 4 stycznia 2014

Fraszki spod gruszy




Fraszki spod gruszy


Wywiad z LESZKIEM WIERZCHOWSKIM
poetą  i dramaturgiem

W Pałacu Kultury Zagłębia – Domu Kultury w Ząbkowicach odbyło się spotkanie   z Leszkiem WIERZCHOWSKIM , poetą i dramaturgiem, który  swoimi świetnymi fraszkami - nie tylko z „Imionnika zakochanych”, ale także ze zbiorów „Manifest erotyczny”, „Dziwne stany świadomości”, „Erotyczne przymiarki „ i „Sztuka pieszczot”- znakomicie bawił tłumnie zebraną publiczność. Korzystając z tej  z okazji Marlena Sadowska i Jakub Zasadzień - dzieci uczęszczające  na  zajęcia literacko-dziennikarskie w Domu Kultury - postanowiły  przeprowadzić z  wywiad z literatem.
JAKUB – Dzień dobry! Czy możemy z Panem przeprowadzić wywiad?
L.W. – Tak, oczywiście!... Zapraszam!
JAKUB Jest Pan autorem wielu książek . Zwłaszcza cieszących się popularnością licznych  fraszek.  Jak to wszystko się zaczęło?
L.W. – Gdy miałem 13 lat , napisałem pierwszy wiersz. Zaczynał się tak:

Skończył Janek siedem lat,
Więc wesoło idzie dziś do szkoły,
Bo już szkoła woła go:
- Chodź do mnie Janku mały!….

L.W. - Tak . Zawsze byłem humanistą i daleki od wszelkich urządzeń mechanicznych. Potem były kolejne wiersze najczęściej o tematyce  lirycznej oraz fraszki.  Z czasem napisałem poetycki dramat paradokumentalny pt. Millenium”  o historycznych wydarzeniach 1980 roku w Stoczni Gdańskiej, uznany za współczesną epopeję. W moim wierszowanym dorobku są też  poetyckie jednoaktówki sceniczne, zarówno o poważnej , jak i rozrywkowej tematyce.. Obecnie nadal piszę fraszki. Nazbierało się ich już znacznie ponad 20 tysięcy. Bo,  moim zdaniem , gdy były czasy godne  fraszek, to pisałem fraszki, gdy wydarzenie historyczne  - wtedy napisałem epopeje, obecnie znów są czasy godne fraszek. Tak powstał  pięcioksiąg  – zbiory : „Manifest erotyczny”, ”Dziwne stany świadomości”, „Imionnik zakochanych”, „Erotyczne przymiarki” oraz „Sztukę pieszczot”.  Każdy tom stanowi samoistną zwartą całość kompozycyjno-treściową, a wszystkie razem wzajemnie się uzupełniają.                                                                                                                                                                                                        
JAKUB  - Wiersze to przede wszystkim tematyka liryczna, a fraszki?
L.W. - Większość moich poetyckich drobiazgów to fraszki miłosne - ok. 2/3,   a reszta społeczno-obyczajowe o satyrycznym odcieniu  i głęboko filozoficzne. Jest też wiele fraszek lirycznych…
MARLENA  – Co Pan lubi robić w wolnym czasie?
L.W. –W wolnym czasie zajmuję się genealogią, heraldyką, czyli nauką pomocniczą historii - o herbach, która jest mało znaną gałęzią wiedzy . Lubię też zajmować się archiwistyką. Często bywam na Wawelu, gdzie przeglądam grube, mające nawet po dwa tysiące stron tomiska rękopisów, pisanych również po łacinie . Spisane są w nich m. in. wydarzenia z dawnego woj. Krakowskiego do 1794 roku, sądowe zapiski, wiele ciekawych dokumentów historycznych. Tomy te mają jednak jeden wielki szkopuł.  Nie posiadają spisów nazwisk i miejscowości. Jeśli  np. chcemy znaleźć jakąś informację o danej miejscowości lub nazwisku, to trzeba wertować kartkę po kartce, by natknąć się na to, czego szukamy. 200 lat upłynęło od czasu Powstania Kościuszkowskiego, na którym kończą się akta ziemskie i grodzkie krakowskie.. W celu ich ochrony, zostały w czasie II Wojny Światowej były wywiezione do  Kanady. Potem wróciły do Polski. Tyle lat upłynęło, a one nadal nie są zindeksowane.To skandal… A to przecież nasza narodowa historia, której z tego powodu dobrze nie znamy.
JAKUB  – A jak wygląda Pana przeciętny dzień?
L.W.– O godz. 6:00 wyjeżdżam z domu do pracy. Tak wcześnie, bo mieszkam w Katowicach, tam  się ożeniłem.  Przyjeżdżam do Dąbrowy Górniczej do Pałacu Kultury Zagłębia. Do domu wracam przed  godz.18:00 . A propos pracy, tak jakoś się w moim życiu złożyło, że nigdy nie pracowałem w tym mieście, w którym mieszkałem. Jak mieszkałem w Zawierciu, to pracowałem w Warszawie, jak mieszkałem za Gliwicami, to pracowałem w Katowicach, jak pracowałem w Katowicach, to mieszkałem w Sosnowcu, jak mieszkam w Katowicach, to pracuję w Dąbrowie Górniczej. Tak więc nigdy nie miałem  blisko, zawsze daleko, zawsze „pod górkę”. 
JAKUB – W weekendy gdzieś Pan wyjeżdża? Czy ma Pan ulubione miejsce w Polsce?
L.W. – W weekendy często odwiedzam moich rodziców w Zawierciu. Ojciec ma już 88 lat, matka 87. Mam tam także brata i jego rodzinę. Natomiast mój syn mieszka w Dąbrowie Górniczej z żoną i dziećmi. Lubię bywać w sobotę lub niedzielę na Jurze Krakowsko - Częstochowskiej, a także w Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku w Chorzowie. Tam znajduję dużo spokoju, a widok pięknej przyrody sprzyja moim  literackim refleksjom… i przemyśleniom nad fraszkami, niekiedy doszlifowaniem niektórych z nich zanim nabiorą ostatecznego wyrazu. Takim chwilom poświeciłem  m.in. fraszkę pt. „Błogosławiony spokój” :

    Niech się szaleńcy pieklą i pienią,
    Mnie z tymi dobrze, co spokój cenią!

Pisanie fraszek to najtrudniejszy gatunek literacki, a i robota bardzo precyzyjna - podobnie jak zegarmistrzostwo…
JAKUB – Czy poza pracą zawodową zajmuje się Pan jakąś działalnością?
L.W. – Tak. Jestem  Sekretarzem Oddziału Związku Literatów Polskich w Katowicach .Natomiast od ponad dwudziestu lat szefuję Polskiemu Ruchowi Monarchistycznemu . Ta ogólnopolska i polonijna organizacja działa ponad 20 lat. Skupia  ludzi, którym bliska jest idea nowoczesnej monarchii postępowej. A na świecie jest ponad 40 monarchii. Z historii Polski bierzemy to, co się sprawdziło, a więc takie wartości,  jak uczciwość, patriotyzm, honor, godność osobista, godność narodowa,  nienaruszalność własności,  szacunek dla najważniejszej głowy państwa - obecnie prezydenta, a  w przyszłości dla majestatu króla. Chodzi o tzw. kulturę polityczną. Uważamy, że dziedziczny król  to najlepszy system sprawowania najwyższej władzy w państwie . Bo np. w dziedzicznej  monarchii odpowiedzialność spada z króla-ojca na jego syna, z syna na wnuka… Jeśli król-ojciec czegoś nie dopatrzy  w danej  dziedzinie, np.  kultury,  wtedy musi to  nadrobić jego syn, a nawet wnuk. W dziedzicznej monarchii jest ciągłość władzy i ciągłość odpowiedzialności . W prezydenckim systemie sprawowania władzy tego nie ma.  I kto na tym cierpi?   Społeczeństwo.
JAKUB – Stefan Żeromski  wywodził się z rodu pieczętującego się  herbem Jelita, a Pan ?
L.W. – Ja wywodzę się z rycerskiego  rodu Pobogów . Moi przodkowie dzielnie walczyli pod Grunwaldem i w dawnych wiekach aż po rzekę Bug mieli bronić granic Polski, dlatego herb nosi nazwę Pobóg. Oczywiście, z czasem zmieniała się pisownia tych słów… Wspomniany przez Ciebie herb Jelita,  na którym są trzy skrzyżowane kopie, też ma swoją historię. Jeden z przodków Żeromskiego, rycerz biorący udział w bitwie pod Płowcami , został trzema  kopiami zraniony  w brzuch przez Krzyżaków.  A ponieważ dzielnie bronił  króla Władysława Łokietka, otrzymał herb , w którym  na tarczy widnieją trzy skrzyżowane kopie. Są to ciekawe historie, nawiązujące do czasów , gdy rycerz służył swojej damie. Pełna kultura.
JAKUB - Jak wygląda herb Pobóg? Gdzie można go zobaczyć?
L.W. – Choćby w Internecie. W błękitnym polu tarczy jest srebrna podkowa , a nad nią złoty krzyż maltański.
MARLENA – Obecnie zachowanie rycerskie chłopca  kwitowane jest ironicznym śmiechem ze strony rówieśników,  a on sam głupkiem. To smutne, że coraz mniej dzisiaj „rycerzy”.
L. W. – Szarmanckie zachowanie wynosi się z domu. Chciałem wam powiedzieć, że               w rodzinach szlacheckich jest  przestrzegane, że np. najstarsze osoby z rodziny siadają na honorowym miejscu przy stole. A wiec kolejno pradziadkowie, dziadkowie,  potem rodzice i na samym końcu dzieci. Przed spożyciem obiadu wszyscy wstają, przeżegnają się  -  to staropolski obyczaj. Osoby starsze są bardzo szanowane. Ceni się ich zdanie i doświadczenie życiowe. Kobiety przez mężczyzn są całowane w rękę -  pełna kultura.
JAKUB  – Teraz trochę z innej beczki. Czy lubi Pan wyjść do teatru, czy lubi Pan teatr?
L.W. - Lubię teatr, przy czym wolę sztuki wesołe, co nie znaczy, że  bezmyślne. Bywam m.in. w Teatrze Rozrywki w Chorzowie.  Jest to bardzo ambitny teatr i muszę powiedzieć, że są tam dobrzy reżyserzy i aktorzy. Ilekroć byłem , nigdy się nie zawiodłem. A dlaczego lubię rozrywkę? Napisałem o tym w lirycznej fraszce pt. ”Ten świat…”:
Świat widzieć chciałbym  dobry, uroczy,
 Lecz rzeczywistość – kłuje mnie w oczy!

JAKUB – Teatr na wesoło, a filmy, jaki gatunek?
L.W. –  Lubię filmy naukowe o świecie podwodnym, związanym z biologią. Absorbują mnie tajemnice głębin morskich, oceanicznych. Lubię filmy o odkryciach międzyplanetarnych.  Zastanawiam się, czy na naszej planecie byli kiedyś przybysze z kosmosu, czy nie. Ciekawi mnie Trójkąt Bermudzki , procesy zachodzące między gwiazdami,  przeniesienie w czas i przestrzeni. Także UFO, ale nie od strony rozrywkowej, tylko naukowej.
JAKUB – Czyli nie filmy sajensfikszyn?
L.W. -  Stanowczo nie. Natomiast filmy naukowe mógłbym oglądać godzinami. Ponieważ urodziłem się  na skraju Jury Krakowsko-Częstochowskiej, wiec bliski jest mi świat jurajski, wykopaliska  z tamtych czasów. Ten bardziej znany z filmów podoba mi się, ale  traktuję go b na luzie, jako rozrywkę dla odprężenia.
MARLENA – Jaki przedmiot w szkole lubił Pan najbardziej?
L.W. – Najbardziej lubiłem język polski .Ale muszę wam powiedzieć, że kiedy poszedłem do liceum,  zepsuł mi się styl. Kiedy pisałem wypracowanie, zaczynałem zdanie od góry strony, a kończyłem na dole lub na następnej kartce. Pan profesor dzielił to długie zdanie na kilka mniejszych i  za treść było 5 , a za styl ocena 2. Kiedyś mieliśmy napisać wypracowanie pt.:  „Mikołaj Rej i Jan Kochanowski w dzisiejszych czasach”.  Rej  konserwatywny, a Kochanowski postępowy.  Ponieważ mnie się zawsze lepiej pisało wierszem niż prozą zapytałem: - Panie profesorze, czy ja mogę napisać to wypracowanie  wierszem w formie scenicznej jednoaktówki? A profesor na to: - A potrafisz?  - Spróbuję - odpowiedziałem Po lekcjach przyszedłem  do domu, siadłem przy stole , zabrałem się do pisania i za godzinę miałem 17 stron jednoaktówki,  w której Rej uważał , że telewizor, radio czy  lodówka to dzieła    diabła. Natomiast Kochanowski starał się go przekonać, że są to nowoczesne urządzenia techniczne. Jednakże Rej nie dał sobie niczego wytłumaczyć !... Jednym słowem zabawna scenka.  Na drugi dzień. profesor mówi: - Jak tam, Wierzchowski, napisałeś ?  - Napisałem. – odpowiedziałem. -To czytaj. A gdy czytałem tę jednoaktówkę , wszyscy w klasie śmiali się i ubaw był po pachy.  Gdy skończyłem, profesor powiedział:  - No to teraz zobaczymy, ile błędów popełniłeś?  I jak wam mówiłem, kiedy pisałem  wypracowanie prozą ,  cały zeszyt był na czerwono pokreślony przez profesora, a tu -  wszystko się zgadzało. Nawet przecinka, ani kropki nie postawił !... Ale   musiałem na nowo uczyć się prozą pisać poprawnie zdania czyli - podmiot, orzeczenie, dopełnienie , kropka.  A nie cała strona lub więcej  jako jedno zdanie. W końcu nauczyłem się …                                                                                                                             
MARLENA – Pochodzi Pan ze szlacheckiego rodu, gdzie dzieci wychowywane były według innych zasad niż obecnie. Czy był Pan  grzecznym dzieckiem?                                                                                                
L.W. – Moim zdaniem, byłem grzeczny, natomiast zdaniem ojca -  nie zawsze . Wokół domu  były dwa ogrody mały i duży. W jednym rosły warzywa, krzewy. W drugim  drzewa owocowe:  śliwki, gruszki, jabłonie  Jako chłopak miałem dobrze opanowane wchodzenie na drzewa, nawet na te bardzo wysokie. Jeśli czymś  zawiniłem  ojcu, wiedziałem, że  mnie skrzyczy lub  zareaguje w mocniejszy sposób tak, abym to poczuł. Wtedy szybko wdrapywałem się na któreś z drzew, zwłaszcza na wysokiej gruszy. I  siedziałem tam tak długo, aż ojcu minęła złość. Moje ukochane drzewo nie tylko służyło do ucieczki przed karą. Tak, jak Jan Kochanowski  pisał swoje wiersze pod lipą, tak ja  pisałem poematy, wiersze, fraszki i bajki na stole pod gruszą.
MARLENA  – Jaką porę roku lubi Pan najbardziej?
L.W. – Różnie to bywa . Bo nawet taką porę roku jak jesień, która nie wszystkim miło się kojarzy z uwagi na zmienność pogody, można potraktować z humorem.. Raz słonko, raz deszczyk , błotko, raz zimno, raz ciepło, ale człowiekowi o moim usposobieniu to nie przeszkadza , co znalazło swoje odzwierciedlenie we fraszce  pt. „Urok jesieni”:
                                
                                  Lico jesień złote w słonecznym lazurze! -                                                      
 Patrząc na drzewa , rzekłem. - I wszedłem w kałużę…

MARLENA – Ma Pan jakieś marzenia?
L.W. – Tak, napisać jeszcze parę tomów fraszek…
MARLENA – A najszczęśliwszy okres w życiu?
L.W. – Nie wiem, czy taki był. Lubię spokój. Staram się, żeby wszystko było mniej więcej stonowane. Lubię złoty    środek, czyli unikam wszelkich skrajności. Bez euforycznych skoków zadowolenia!  Z wielkiej radości zwykle  popada się w wielki smutek. Natomiast wracając do mojej twórczości , dodam , że kiedy w  szkole  średniej zdarzało mi się napisać wiersz  o tematyce religijnej, to wiedziałem, że wkrótce  z jakiegoś   przedmiotu dostanę dwóję, a jak napisałem wesoły  wiersz lub fraszkę , to dostawałem piątkę. W tym wszystkim staram się zachowywać pogodę ducha. Może dlatego  poświęciłem się twórczości fraszkopisarskiej ?...
MARLENA - Czy był Pan dobrym uczniem w szkole?
L.W. – Generalnie byłem dobrym uczniem. Będąc  w szkole średniej przestudiowałem we własnym zakresie literaturę i teorię literatury , co było w programie wyższej uczelni. Zaowocowało to na studiach. Z asystentami prowadziłem dyskusje, podczas gdy pozostali studenci w ogóle nie wiedzieli, o czym  rozmawiamy. Kiedy koledzy chcieli abym „położył” ćwiczenia ,wystarczyło, że wdałem się w dyskusję z asystentem. Studenci byli zadowoleni, bo nie byli pytani,  ja również , bo lubiłem zgłębiać wiedzę, natomiast  asystent mógł się wykazać . Dzięki temu zagadnienia teoretyczno-literackie  miałem w jednym paluszku. Ale i z  tymi najsłabszymi  uczniami potem w życiu  różnie bywa. Zacytuje tu moją fraszkę pt.”Osiołek”:

Chociaż osiołek to szkoły skaza,
Życie go nieraz zmienia w Pegaza!

MARLENA – Jakich rad mógłby Pan udzielić nam młodym, zainteresowanym literaturą.
L.W. – Powiem tak .Ucząc się , powinniście  już teraz bardzo poważnie zastanawiać się nad tym,  co chcielibyście zawodowo robić w przyszłości. A jeśli studiować , to na jakim kierunku  i dlaczego . Zawsze być odpowiedzialnym i wiedzieć czego się chce, ale jednocześnie wiedzieć, czy się to potrafi. Nie studiować  czegoś, co nas zupełnie nie interesuje, tylko dlatego, żeby np. przypodobać się rodzicom ,  koleżance czy koledze. Jeśli ktoś nie lubi matematyki, to nie może iść na studia związane z matematyką, tylko z humanistyką. Jeśli ktoś chce być lekarzem, to niech usilnie dąży do tego, żeby tym lekarzem zostać. Niech wszystkie bariery pokonuje. Może być trudno, ale trzeba te trudności pokonywać. Jak się je pokona  w szkole, a potem na studiach, to w życiu będzie nam łatwiej sprostać przeszkodom . Nie można się załamywać nigdy, absolutnie. I trzeba działać. Samo marzenie  nie wystarczy . Napisałem o tym we fraszce pt.” Utrapienie marzyciela”:
Kto nie działa, tylko marzy ,
Życie... bije go po twarzy!

Ale równocześnie nie można zapominać o korzystaniu z dóbr kultury, o życiu duchowym, aby człowiek mógł być  szczęśliwy. Na potwierdzenie tych słów przytoczę moją fraszkę pt.Niewolnikom kapitału”:

Nie wystarczy chleba kęs,
Aby życie miało sens!

MARLENA – Rozumiem, że to nie znaczy, że jeśli czegoś nie potrafimy, to żeby się do tego nie zabierać. Czy ja jako 10 letnia osoba już powinnam wiedzieć czego w życiu chcę,  czy Pan w moim wieku miał ukierunkowane zainteresowania?
L.W.- To może przyjść z czasem, bo człowiek 10-letni niekoniecznie musi już wiedzieć,  kim w życiu chce zostać.  Zainteresowania jeszcze się klarują .Chociaż ja, mając 10  i więcej lat ,chciałem być poetą. I wierzyłem w swoje możliwości w tej dziedzinie. Potem tak  ułożyło mi się życie, że kończąc studia zostałem powołany do redakcji wojskowej „Żołnierza Wolności” w Warszawie. Następnie do innych redakcji w Katowicach i Warszawie. I choć wcale nie chciałem być dziennikarzem,  byłem nim przez 25 lat. I wystarczy!...Teraz pora na maksymalne zaangażowanie się w literaturę…
MARLENA  - Czy Pan żałuje tego, że był dziennikarzem?
L.W. – Nie żałuję.  Dzięki wyjazdom krajowym i zagranicznym zwiedziłem świat i poznałem nowych, ciekawych ludzi.  Poza tym, dzięki pracy dziennikarskiej nie mam problemu z nadaniem tytułu  jakiejś fraszce. J. I. Sztaudynger pisząc fraszki narzekał, że ma wielkie problemy z  ich tytułami. Mnie to nie dotyczy.  Dlaczego?. W redakcji najpierw pisało się  artykuł, potem dawało  10 propozycji tytułów do tego artykułu, z czego sekretarz redakcji  wybierał  jeden. Dzięki takiemu ćwiczeniu mózgu przez wiele lat, od razu trafiam  w dziesiątkę.
MARLENA – Czy pisze Pan fraszki po jednej, czy kilka naraz?
L.W. -  Z reguły po jednej.  Piszę o różnych porach dnia i nocy. W różnych miejscach, często w autobusie, czy w tramwaju, gdziekolwiek. Ja nie wiem kiedy  dana fraszka przyjdzie do mnie. Dlatego nawet przy łóżku  mam długopis i kartkę, bo jakbym chciał ją rano zapisać, to nie powtórzę w takim składzie, takim rytmie. Będzie coś podobnego, ale nie zapiszę w tej wersji, która przyszła mi do głowy. To, jak uderzenie pioruna, musisz to złapać. Kiedyś byłem z żoną na zakupach w Katowicach i przyszła mi do głowy pewna fraszka. Natychmiast zacząłem zapisywać. W międzyczasie żona  coś mówiła, że idzie do sklepu. Zapisując słuchałem jak przez mgłę. Gdy skończyłem  poszedłem jej szukać. Nie znalazłem. Spotkaliśmy się dopiero przy samochodzie na parkingu. Amok. A była to fraszka pt. ”Zamczyste pieszczoty”:

Zapraszam Pana, będę sama
W ruinach zamku. - Biała Dama.

Natomiast nigdy nie pisałem fraszek na zamówienie czy konkursy literackie. W moim przypadku byłoby to  pozbawione  duszy rzemiosło. Uważam , że wartościowe fraszki rodzą się z natchnienia.
MARLENA - Skąd Pan czerpie fraszki ?
L.W. - Skąd je biorę ?... Tak pół żartem, pół serio, często wieczorem  bardzo lubię wpatrywać się  w gwiazdy. Wtedy uspokajam się, a ciekawe , odkrywcze  myśli  przychodzą mi do głowy. Może to jakaś telepatyczna korespondencja z gwiazdami ? Z okna mojego mieszkania  rozpościera się piękny widok na las, a nad nim gwiazdy….
MARLENA – Czyli, nie w poczekalni u lekarza?
L.W. – Nie.
MARLENA - Czy lubi pan patrzeć w chmury jak Stefek Burczymucha, albo po prostu bujać w obłokach?
 L.W.- Nie. Lubię chodzić po ziemi. Pasjonuje mnie swoisty spokój gwiazd, a nie chmurki zmieniające się w różne obrazy , to mnie rozprasza.
MARLENA – Spokój gwiazd? Przecież gwiazdy często spadają, a poza tym kosmos to śmietnik. Tyle rupieci spada na ziemię.
L.W. – Też nieraz  zastanawiałem się nad tym, czego wyrazem jest  fraszka pt „Ogród kosmosu”:

Ziemia -  to chwast
Wyrwany z gwiazd ?...

Ale też w różnych miejscach na kuli ziemskiej mamy dużo tajemniczych śladów  nieznanej  cywilizacji , np.w Egipcie, w Azji, w Ameryce Środkowej. Są wizerunki naskalne, czy znaleziska starohinduskie. Na obrazach Leonardo da Vinci można zobaczyć  statki kosmiczne, talerze latające, kosmitów. Naukowcy zastanawiają się nad tym, czy jakaś inna cywilizacja nie przekazała nam pewnych swoich zdobyczy. Może jednym z nich był Leonardo da Vinci ?  Gdyby jego wynalazki zostały należycie wykorzystane dużo wcześniej, to prawdopodobnie loty w kosmos miałyby miejsce już w XIX wieku.
MARLENA - Dziękujemy Panu za rozmowę i życzymy wszystkiego dobrego.
L.W. – Również dziękuję  i życzę wytrwałości  w nauce. A co się tyczy nauki ,muszę dodać , że i ja , rozmawiając z Wami , uczę się odkrywać świat na nowo - widzieć go Waszymi  oczami, oczami najmłodszego pokolenia. Bo ze względu na dzielące nas różnice wieku moglibyście być moimi wnukami. No cóż, w jednej z fraszek pt. „Wieczna edukacja „ napisałem :

Mimo wielu lat nauki
Uczą nas na starość  - wnuki!
                                                                                                    
                                                                                                             Rozmawiali :

Marlena  SADOWSKA
Jakub ZASADZIEŃ
                                                                                            
                                                                                                                                                                                                                                                                               Opracowała Teresa   Jędras                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                 

środa, 11 września 2013

Tak mija czas !...

                                        
Tempora mutantur et nos mutamur in illis”,  Lotariusz I (815-855)

       Wczoraj – 10 września Anno Domini 2013 – ukończyłem 64 rok życia. A – jak mówi moja mama Wanda – urodziłem się w sobotę około godz. 20.30,  tradycyjnie - w naszym rodzinnym domu przy ulicy Podleśnej w Zawierciu. Domu otoczonym dwoma ogrodami – od południa i północy, w których -  oprócz kwiatów i  grządek z warzywami - rosły grusze, jabłonie , śliwki i wiśnie. Były też krzewy  malin, agrestu i  porzeczek. Dzieciństwo… To był piękny, radosny  i beztroski czas w moim życiu!...Będąc uczniem liceum, ustawiłem stół pod jednym z drzew w ogrodzie i pisałem… wiersze. Był wśród nich  niedokończony poemat, a właściwie epopeja o  bitwie bohaterskich Greków z Persami pod Termopilami. Oczywiście, wiele z tych utworów zaginęło podczas późniejszych moich przeprowadzek…
     Tymczasem wracam do wczorajszego dnia. Zwykle obchodzę imieniny 3 czerwca, ale urodziny też są swego rodzaju świętem. A spędziłem je  w towarzystwie mojej kochanej, wspaniałomyślnej żony Zosieńki. Syn Florian z żoną Agnieszką, a także z dziećmi – synkiem Wojtusiem i młodszą od niego córeczką Izabelą przebywali bowiem nad Adriatykiem w Chorwacji.
      Zanim jednak nastał mój jubileuszowy dzień, Zosia pytała , co mogłaby mi zaserwować na obiad z tej okazji. Byłem w kropce! Wszakże nie potrafię i nie lubię grymasić w sprawach kulinarnych. Tak byłem wychowany przez rodziców. Owszem, bardzo lubię np. ryby przyrządzane w różny sposób, ale… ostateczną decyzję pozostawiłem  żonie. I jak zawsze pomysłowa Zosieńka zaserwowała mi pyszną kaczkę nadziewaną  jabłkami i  żurawiną , podlaną sosem z czerwonego wina, z kluskami na parze zwanymi  parowańce .  Ba ! Upiekła  rownież wyborne ciasto ze śliwkami i migdałami, tym razem odchodząc od tradycyjnego  tortu…
     Ale to nie wszystko!... Otóż 11 kwietnia br. mój kolega założył mi blog . Na karteczce zapisałem  login i hasło, po czym schowałem ją do teczki. Tu muszę wyjaśnić, że moja teczka dyplomatka to jakby część mojej osoby. Gdziekolwiek wyruszam, prawie nigdy  się z nią nie rozstaję. Żartuję, że czego nie mam w głowie, to na pewno mam w dyplomatce! I tak się złożyło , że kiedyś przygotowując się do  bardzo ważnej  imprezy monarchistycznej, wyjąłem z teczki sporo dokumentów, chwilowo zbędnych, a włożyłem te będące mi  bardzo potrzebne. Karteczkę z  loginem i hasłem schowałem w „dobrym miejscu”. A tak to z „dobrymi miejscami” bywa, że zapomniałem , gdzie ją schowałem. A że zapomniałem, to miało okazać  się dopiero po paru miesiącach, gdy była mi potrzebna.
       Tak się bowiem  złożyło, że późną wiosną bardzo intensywnie pracowałem nad  przygotowaniem do druku, a właściwie  nad kolejnym  wydaniem mojego tomu fraszek pt. ”Dziwne stany świadomości” , podtytuł „ Frasobliwi i kuglarze”,  320 stron , 1300 fraszek.
 I nie miałem czasu zajmować się pisaniem bloga...
     Przeszukałem  szereg miejsc , w których przypuszczalnie kartkę mogłem schować. I nic!... Zatelefonowałem do kolegi, który instalował mi blog, gdyż sądziłem , że  być może on zapisał  mój login i hasło, ale stwierdził, że na tę chwilę może mi tylko powiedzieć, iż  te dane powinny zapisać się w moim komputerze. Niestety, mimo usilnych  starań, a właściwie błądzenia, nie potrafiłem sobie z tym poradzić.
      Tak mija czas!... I zostałem „dostojnym jubilatem”! Oczywiście, od składanych mi życzeń urodzinowych telefon  był gorący. Wiele  otrzymałem ich na Facebooku , naszej-klasie.pl , SMS-ami oraz e-mailem.. Była też tradycyjna korespondencja dostarczona mi pocztą. Wszystkim moim Przyjaciołom i Sympatykom  serdecznie dziękuję!...
      Jednak problem braku loginu i hasła do bloga nadal mnie męczył. Kiedyś poinformowałem o tym  Zosieńkę. I wczoraj  właśnie podczas  moich urodzin zapytała o blog.  Odpowiedziałem jej, że – niestety – karteczki jeszcze nie znalazłem. Wtedy ona z marszu przystąpiła do działania. Usiadła  przy komputerze, a następnie poprosiła o mój telefon komórkowy. Jakież było moje  zdumienie, wręcz  radosny szok, kiedy okazało się, że – nie wiem kiedy ! -  wspomniany już  kolega przysłał mi obszerny SMS, a w nim – mój login, hasło i obszerną instrukcję . Ja, oczywiście, tego SMS-a  nie dostrzegłem wśród wielu innych., a Zosia – natychmiast mi go odczytała. To była dla mnie duża duchowa ulga!... Jakbym narodził się na nowo. I jeszcze jeden wspaniały prezent urodzinowy od mojej żony!
       A w ogóle to z Zosieńką znakomicie się uzupełniamy. Jest zgrabną , piękną kobietą, o błyskotliwej inteligencji.  I znakomitym psychologiem, choć z wykształcenia biologiem i diagnostą laboratoryjnym i analitykiem klinicznym. Zna się na ludziach. A  języczkiem  włada tak,  jak  Wołodyjowski  szablą. Zarozumiałego bufona lub kłamcę  potrafi  jednym zdaniem „sprowadzić do parteru”… i ten robi się malutki, co przysparza jej wrogów! Niekiedy w taki sposób stawała nawet w mojej obronie. Skutecznie!... Lecz w gronie ludzi godnych szacunku potrafi być duszą towarzystwa!... I dobrze czuje się wśród nich. Żartobliwie zaś mówi o sobie, że ma „amerykańską chorobę” – lubi  naukowe i techniczne nowości. Czyta wiele poważnych czasopism, w tym komputerowych. To ją uskrzydla!... Ja natomiast lubię podziwiać białą broń, szperać po archiwach , zagłębiać się w genealogie, wczuwać  w klimat minionych wieków…. To mnie uspokaja i skłania do refleksji. Natomiast wspólnie lubimy oglądać  dzieła sztuki w galeriach, chodzimy na koncerty muzyczne do filharmonii, do teatru i na wycieczki  krajoznawcze… W takich okolicznościach rodzą się moje fraszki - poetyckie miniatury. A napisałem ich już ponad 22 tysiące… Skąd czerpię natchnienie?  Z kosmosu, z gwiazd… i otaczającej mnie rzeczywistości.
      Tak mija czas !... Problemowi temu poświęciłem szereg fraszek. Niektóre z nich opublikowane zostały m.in. wiosną 2011 roku w  10 numerze  ogólnopolskiego Kwartalnika Artystyczno-Naukowego „ZNAJ”:

Barbarzyństwo naszych czasów

Zawracanie ludziom głowy
Przez… telefon komórkowy!

Zasada wieków

Jakie czasy,
Takie kwasy!

Dobrobyt po polsku

Mlekiem z miodem nasze czasy –
Wszystko jest!... z wyjątkiem kasy.

Zepsuty czas

Czasy się zepsuły bardzo:
Bardziej ludzie – ludźmi gardzą!

Lustracja

Bezbłędnie wszystkich nas
Zweryfikuje czas!
Bagaż przeżyć

Czas człowieka tak nie zmienia,
Jak – życiowe doświadczenia!

W młynie dziejów

Co byś zrobił, czego nie miał,
Czas wraz z tobą da na przemiał!

Beztroskim bąkom

Z czasem dotrze do was, dzieci,
Jak czas… bardzo szybko leci!

Upodobnienie

Czy wariatem też się stanę,
Skoro – czasy zwariowane ?

Do niewolników cywilizacji

Szalona epoko,
Dokąd pędzisz? –Spoko!...

Cenne życie

Wykorzystaj każdą chwilę,
By nie stracić nic. –Aż tyle!...

Przymusowe nauczanie

Głupcom i uczonym szkołę
Dają czasy – niewesołe!

Miastowe panisko

Z chamstwa z czasem się wyrasta! –
Rzekł, przeniósłszy się do miasta.

Skalani śmiercią

Nic nie godzi w nas
Tak bardzo, jak – czas!
     
       Tak mija czas !...

                        Leszek Wierzchowski
                                    


czwartek, 11 kwietnia 2013

Frasobliwi i kuglarze , Fraszki

Leszek Wierzchowski

FRASOBLIWI I KUGLARZE

          F r a s z k i

Na zaradną maturzystkę

Gdy matury przyszła pora -
Zaliczyła !... profesora.

Sesja studentki

Zaliczeniem jest zajęta,
Zaliczając... asystenta!

Na bezmyślne

Te, co bezmyślne są, lecz zmysłowe,
Zachodzą w ciążę, a potem... w głowę !

Do cnotliwej narzeczonej

Bieda-ż ci z zamęściem , bieda-ż,
Jeśli mu przed ślubem... nie dasz!

Historia cnoty

Ona miała cnotę,
A on miał ochotę!...

Najlepsze ciepłe

Nazbyt gorąca -
Mężczyzn odtrąca!

Na obdukcję zakochanej

Bym posłuchał jej serduszka,
Zaciagnęła mnie do łóżka!

O niebieskookiej

Krótko pieściłem niebieskooką,
Lecz alimenty - długo sie wloką!

Pechowy romans

Zakochali się w sobie, lecz romans pechowy :
Ona była zmysłowa, a on umysłowy!

Próg możliwości

Łatwo żonę przez próg wnieść,
Lecz ją w domu ciężko znieść!

Małżeństwo

Małżeństwo dla kobiety - to wspaniała sprawa :
Zyskuje obowiązki, a mąż tylko... prawa!

Ukaranie żonatego

Po to Bóg stworzył ci piękną żonę,
Byś z nią kłopoty miał!... niestworzo

Pies na kobiety

Był z niego na kobiety pies!-
Na smyczy dziś u jednej jest...

Na przemalowaną

Że jest brunetką, a nie blondynką,
Po ślubie odkrył to!... pod pierzynką.

Mężczyźni jak dzieci

I duzi -
Chcą buzi!...

Miłość po grób

Miłość do grobowej deski zdarza
Się wyłącznie... u grabarza!

Miły mąż

Chciałby być dla żony miły,
Tylko... spać z nią nie ma siły!

Biedny mężczyzna

Z tą największa chłopu bieda,
Co podnieci go !... i nie da.

Na władczą żonę

Wielka żony mojej władza ! -
Z gwiazd... na ziemię mnie sprowadza.

Przemiana męża

Chciej być szatanem w objęciach zony,
A będziesz przez nią rozanielony!

Zdradzanej żonie

Gdy twój mąż za inną lata -
Leć i ty!... do adwokata.

Prawdomówność żonatego

Żonie mówi - kochanie,
Gdy spać... z inną ma w planie!

Stara prawda

Na świecie tak już jest od zarania,
Że dobra żona ma męża!... drania.

Masochistka

Chwali -
Brutali!

Do zucha

Kto nieostrożnie pieści dziewuszki,
Ten musi potem - zmieniać pieluszki!

Erotyczne przymiarki

Byś z panienką nie miał wpadki,
Popraktykuj!... u mężatki.

O męskości zamożnego

Niejednemu z mężczyzn - gdy zbyt dobrze ma się,
Ubywa pod pasem, a przybywa w pasie!

Nie myj pleców

Nie myj pleców innej, błaźnie,
Bo ci żona sprawi - łaźnię!

Pech oziębłej żony

Kiedy od żony ziąb z łóżka wieje,
Mąż długo miejsca z nią - nie zagrzeje!

Seks z wiejskimi figurami

Raz w łożu,
Raz w zbożu!...

Szyja kobiety

Kobieta szyją chce być, nie głową,
By mąż koronę nosił!... cierniową.

Przyczyna rozwodów

Przyczynę rozwodów - tę najczęściej słyszę :
On  poszedł na jednego, do niej... jeden przyszedł!

Na sklerozę rozwodnika

Dość miał bab, lecz pamięć słabą :
Rowiódł się!... i znów jest z babą.

Bez miłości

Bez miłosnych uniesień
Wiosna zmienia się... w jesień!

Szczęście w sercu

Tylko ci w sercu dobrze sie mają,
Co - sa kochani i sie kochają!

Alkohol i seks

Czy seks lepszy jest od trunku? -
To zależy... od gatunku!

Skrytość kobiet

Każda jak pąk kwiatu skryta :
Przytulisz ją, a rozkwita!...

Magia ciuszków

Bardziej w ciuszkach - niźli naga
Pożądanie mężczyzn wzmaga!

Rzemiosło i miłość

Miłość to jest sztuka wzniosła,
Tylko seks ma coś... z rzemiosła!


Moja wzajemna miłość

Tak mnie kochają fraszki miłosne,
Że pewnie - nigdy z nich nie wyrosnę!

O względności prawdy

Prawda  nigdy się nie zmienia,
Tylko - punkty odniesienia!

Największy skarb

Nad perły, złoto, drogie kamienie
Najwięcej cenię - czyste sumienie!

Los Polaków

Raz - kamienie na szaniec,
Raz - na gębę kaganiec!...

Sztuka demokracji

Mamy demokrację, jak wieść gminna niesie :
Naród rządzi krajem, narodem - kolesie !

Ballada kombatanta

"Dziś do ciebie przyjść nie mogę,
Muszę iść..." po zapomogę!

Skarga emeryta

Biedny emeryt premiera
Spytał pokornie, cichutko :
Jak żyć, gdy głód mi doskwiera ?
Pan premier odrzekł mu - krótko!...

Trzeźwość nad Wisłą

W nadwiślańskim krajobrazie
Na trzeźwego - trzech na gazie!

O ateiście

Zmysły i rozum dałeś mu, Boże,
A on Cię nijak - pojąć nie może!

Przesyt poetów

Płodna w poetów Rzeczpospolita,
Tylko - niestety - nikt ich nie czyta!

Bez układów

Wejść nie chciej w układy,
A zejdziesz... na dziady!

Ludzie i świnie

Rozpacz moralna we mnie sie budzi,
Kiedy się świnie mają za ludzi!